Z reguły staramy się nie wracać w to samo miejsce i raczej odkrywać nowe, ale na ostatnie dni wyjazdu postanowiliśmy wrócić do ośrodka Ao Niang na wyspie Koh Kradan, gdzie byliśmy rok temu. I była to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć :) W Tajlandii byliśmy już na 8 wyspach, ale to właśnie Koh Kradan zdecydowanie wygrywa w naszym rankingu i jest w absolutnej czołówce najpiękniejszych miejsc jakie widzieliśmy :) I mimo, że Kradan słynie z szerokiej, długiej i pięknej głównej plaży (gdzie zlokalizowane są praktycznie wszystkie ośrodki), to my zakochaliśmy się w położonej na uboczu plaży Ao Niang, gdzie znajduje się sporo tańszy ośrodek prowadzony przez przemiłą tajską rodzinę. Widoki są tutaj obłędne i wciąż nie mogą nam się znudzić, gapimy się na obrazki przed sobą i zachwytom nie ma końca :) Biały piaseczek, lazurowa woda, palmy, cisza i spokój, domek 30 metrów od morza, a za plecami dżungla, czego chcieć więcej :) Zresztą wystarczy spojrzeć na zdjęcia, które nie oddają jednak nawet w połowie piękna i klimatu tego miejsca ;)
Na wyspie nie ma dróg i żadnych pojazdów, jest tylko jeden mini sklepik, nie ma bankomatu, a prąd jest w naszym ośrodku tylko w nocy. Dni mijają nam tutaj na totalnym relaksie. Śniadanie jemy przy stoliku na plaży w cieniu palmy, potem do obiadu pławimy się w morzu lub po prostu obijamy :) Na obiad chodzimy przez dżunglę do położonego w jej środku resortu Paradise Lost- tutaj jest spory wybór dań (w Ao Niang menu jest skromne), a porcje duże. Niestety jest dość drogo, ale to bolączka całej wyspy i jej największy (jedyny?) minus. Jak się jednak trochę pokombinuje to można się żywić rozsądnie cenowo, co też uskuteczniamy ;) Po obiedzie chodzimy na główną plaże, gdzie panuje przyjemny cień, (również w wodzie) i moczymy się tam do zachodu słońca ;) Potem kolacyjka u nas w ośrodku pod palmą, spać i następnego dnia od nowa :) Koh Kradan to zdecydowanie nasze miejsce na ziemi :)