Po długiej podróży udało nam się w końcu dotrzeć na Wyspy Banda, zwane też Spice Islands z powodu bogatej historii uprawy przyprawy (a zwłaszcza gałki muszkatołowej). O rejony te toczyły się liczne wojny kolonialne, historia Moluków jest bogata i momentami smutna, ale tutaj zapraszam do Wikipedii :)
Póki co jesteśmy na wyspie Banda Neira (coś ala stolica), gdzie jest główny port, mini lotnisko (czasami lata tu 10-osobowy samolocik) i zdecydowanie najlepsza infrastrukura. Póki co chcemy odpocząć po podróży, a następnie ruszyć lokalną łódką już docelowo na jedną z mniejszych okolicznych wysepek, plan to Pulau Ai i Pulau Hatta.
Nasz pokój ma taras tuż przy wodzie i porcie z pięknym widokiem na wulkan Gungung Api :) W ramach rozeznania byliśmy póki co coś zjeść w lokalnej knajpce. O menu oczywiście nikt nie słyszał, po angielsku ani słowa :) Ale pani kierowniczka przyniosła nam kilka półmisków gdzie był m.in. ryż, ryby, curry, różne warzywa, bakłażany z jakąś pastą i inne rzeczy których nie potrafiliśmy zidentyfikować :) Nie bardzo wiedzieliśmy co jemy, ale grunt że wszystko było bardzo smaczne, a z taką ucztę zapłaciliśmy za 2 osoby 15 zł :)
Ze względu na, że na Banda bardzo ciężko się dostać turystów jest tu bardzo mało i lokalna ludność żyje w 100% swoim życiem. To my się mamy starać, żeby się dogadać i coś załatwić, a nie odwrotnie ;) Ale dajemy radę oczywiście :)
Wyspy znane są z jednej z najlepszych na świecie raf koralowych i miejsc do snorkelingu i nurkowania, ale to przede wszystkim na mniejszych wysepkach, na które się wkrótce wybieramy. Ale nawet w porcie przy brzegu (gdzie z definicji nic nie powinno być) udało mi się zobaczyć w parę minut murenę i inne ciekawe okazy :)
Póki co więc odpoczywamy i jutro lub pojutrze ruszamy na mniejsze wysepki. Prąd tam jest przez kilka godzin dziennie, a zasięgu telefonicznego i tym bardziej internetu nie ma praktycznie w ogóle, więc możemy mieć kilka dni przerwy we wpisach i kontakcie.