O 8 spod hotelu odebrał nas umówiony transport i około godziny 13:00 zameldowaliśmy się na przystani w Pak Bara. Na wstępie udaliśmy się do biura Parku Narodowego Tarutao (znajduje się w budynku przystani), gdzie zarezerwowaliśmy i opłaciliśmy po 4 noclegi na wyspach Koh Tarutao i Koh Adang. Niemal od razu wsadzono nas na statek i po kolejnych 30 minutach dopłynęliśmy na Koh Tarutao. Jest to największa wyspa archipelagu, samej długości ma 30 km. W całości należy do parku narodowego i jedyna opcja zakwaterowania to parkowe noclegi. Na wyspie znajdowało się kiedyś więzienie, w późniejszych czasach zasłynęła tym, że kręcono na niej tajską wersję reality show „Survivors”, czyli programu o rozbitkach na bezludnej wyspie ;]
Główne opcje noclegowe to spory ośrodek znajdujący się przy przystani (Pante Malaka- są tam domki i namioty, można mieć też swój namiot) i znajdujący się 4 km dalej ośrodek Ao Molae. Zdecydowaliśmy się na tą drugą opcję i był to strzał w dziesiątkę. Przy ogromnej, przepięknej plaży otocznej dżunglą, znajduje się kilkanaście domków, miejsce dla namiotów i malutka knajpka. I jest to zdecydowanie najspokojniejsze miejsce z tych w których do tej pory byliśmy. Mieszka tu w zazwyczaj około kilkanaście osób, które nikną na przestrzeni plaży mającej prawie kilometr długości. A za 480 bahtów dostaliśmy elegancki i komfortowy domek tuż przy plaży, najtańszy i najbardziej wypasiony z dotychczasowych :)
Jedną z głównych atrakcji są tutaj stada małp żyjących w okolicy i bardzo chętnie nawiedzających domki, namioty i restaurację w poszukiwaniu pożywienia. Słyszeliśmy już o nich przed przybyciem na miejsce, straszono nas że są natrętne, włamują się do domków, dobrze mieć kija lub procę, że bywają agresywne itd. Nie znalazło to absolutnie potwierdzenia w naszych obserwacjach. Małpy trzymają się na dystans i gdy tylko zrobi się krok w ich stronę natychmiast w popłochu uciekają. Niemniej krążą bezustannie szukając jedzenia i jeżeli ktoś trzyma w pokoju lub namiocie np.owoce i nie zamknie domku, to z pewnością może się zdziwić po powrocie ;] W naszym domku jedzenia brak, więc nie jesteśmy dla małp atrakcyjni. Mogliśmy natomiast się im przyjrzeć podczas spaceru do dżungli, gdy to one były u siebie. Początkowo wystraszone i nieufne, jednak gdy trochę przyzwyczaiły do naszej obecności zaczęły nas ignorować i moglismy okazję podziwiać całkiem zabawne życie dużego stada.
Stnadardowo nie mamy internetu (zasięg jest tu dobry, ale nie sieci True Move której mamy kartę- prawie nigdzie nie działa), pochałaniamy za to kolejne książki i duże porcje pysznego jedzenia, które serwuje miejscowa knajpka. Oprócz tego standardowe kąpiele w morzu i mniej standardowe zachody słońca. Pierwszy raz jesteśmy na plaży z widokiem na zachód, a jest co podziwać, bo tutejsze zachody słońca są wręcz kiczowato piękne ;]