Wciąż jesteśmy na Siquijorze i będziemy tu do wtorku. Ekstremalnie nam się tu podoba, wyspa ma super sielski klimat i Maja już snuje poważne plany, żeby tu się przeprowadzić na stałe :) A przynajmniej spędzać tu kilka zimowych miesięcy w roku... Jest to miejsce w którym chce się siedzieć i nie chce się go opuszczać. Jest tu wszystko czego trzeba do życia, a przy tym bardzo wyluzowana atmosfera, cisza, spokój i pełen relaks. Czas nam upływa na leżeniu w hamaku, zwiedzaniu skuterem wyspy, kąpielach w morzu i ogólnym relaksie. Ja się dodatkowo wziąłem za nurkowanie, wczoraj jak i dziś oglądałem rafy i życie morskie wyspy z butlą na plecach.
We wtorek ruszamy się na pobliską malutką wysepkę- Apo Island, gdzie spędzimy kilka dni. Jest ona znana z tego że wokół niej jest jest jedna z najpiękniejszych raf koralowych na całych Filipinach. Instruktor z którym wczoraj nurkowałem określił Apo Island mianem Disneylandu dla nurków i snorkelingowców oraz jako pływanie w akwarium. Podobno jest tam niesamowite życie podwodne, pełne ryb, korali i żółwi, a wszystko jest to dostępne również podczas snorkowania z brzegu, nie tylko podczas nurkowania. Podobne opinie panują w internecie, ale mamy zamiar sprawdzić to osobiście ;)