Ostanie kilka dni wyjazdu spędziliśmy na małej wysepce Apo Island koło Negros. Zamieszkaliśmy w Liberty Lodge (nie prawdą jest szerzona wszędzie w internecie informacja że jedyne zakwaterowanie na Apo to Apo Island Resort i Liberty Lodge. W wioseczce jest kilka opcji zakwaterowania w małym hotelikach. Ceny to 500 pesos za pokój ze śniadaniem i często z łazienką. Nie są może w super standardzie i bez widoku na morze, ale za to całkiem przyzwoite i bardzo tanie. Jakby co to mamy numery telefonu. My mimo wszystko woleliśmy Liberty Lodge, resort dla białasów z ładnym widoczkiem na morze ;] ). Apo to bardzo ładna wysepka stworzona dla miłośników podwodnego życia. Wystarczy wejść do wody z plaży by snorkując podziwiać pełno żółwi wszelkich rozmiarów, można konkretnie się nimi nacieszyć. A niewiele dalej zaczyna się super piękna i bogata rafa, całe dno w zasięgu wzroku pokryte pięknymi ogrodami koralowców, do tego mnóstwo ryb, węże morskie, mureny no i żółwie oczywiście. I to wszystko dostępne podczas snorkelingu. Oprócz tego zrobiłem kilka naprawdę fajnych nurkowań. Smutna była natomiast wiadomość, że niedawny tajfun Sendong zniszczył główną podwodną atrakcję wyspy, czyli podwodne sanktuarium. Rafa od strony lądu się uchroniła, ale ta od strony otwartego morza (czyli tam gdzie było sanktuarium) została mocno zniszczona. Podczas jednego z nurkowań, kończyliśmy zanurzenie w miejscu gdzie zaczynał się zniszczony obszar- w miejscu rafy został tylko piasek i trochę glonów- totalna masakra :/ A poza tym wysepka to relaks, kąpiele w morzu i podziwianie niesamowitych zachodów słońca.