Dziś rano udaliśmy się do sanktuarium orangutanów. Z grubsza polega to na tym, że jest długi taras wypuszczony w dżunglę, na końcu którego jest punkt widokowy oraz platforma na drzewie, gdzie pracownicy parku wykładają jedzenie. Wywabione głębi lasu darmowym lunchem orangutany, przychodzą na platformę (choć nie zawsze) i można je tam podziwiać. My mieliśmy sporo szczęścia bo przyszły dwie matki z małymi oraz singiel(ka?). No i do tego piękne słońce. Trzeba przyznać, że bardzo ludzkie to małpy. Matka opiekuje się młodym, karmi je, przytula, głaszcze i bardzo o nie dba. Można było napatrzeć się do woli, a po południu idziemy znowu. No i wczoraj dostaliśmy informację, że na Filipinach szaleje burza Washi i narobiła sporo zniszczeń. Zmusiło nas to do poważnego przemyślenia naszych dalszych planów i sprawdzenia sytuacji. Burza była na południu Filipin i wg najnowszych informacji, dziś wieczorem ma opuścić Filipiny i udać się w stronę Wietnamu. Teoretycznie lot do Manili (którą Washi ominął) mamy pojutrze, będziemy na bieżąco śledzić sytuację i decydować co dalej.