Do Surabayi dolecieliśmy po północy, a że następny lot mieliśmy rano, wymieliśmy kasę na lotnisku i udaliśmy się taksówką na terminal krajowy (ok. 15 minut jazdy), gdzie zarezerwowany mieliśmy położony na lotnisku hotel Ibis. Jest to świetna opcja dla osób mających ranny lot, gdyż z pokoju do bramek idzie się jakieś 3 minuty :) Sam hotel jako międzynarodowa sieciówka też bardzo porządny i ma wszystko czego potrzeba do szczęścia. Za dużo nie pospaliśmy, ale udało się trochę zregenerować oraz umyć. Po przylocie do Indonezji uderzyła nas natomiast serdeczność i uprzejmość miejscowych ludzi. To Tajlandię nazywa się "krainą uśmiechu" i to mieszkańcy tego kraju mają opinię super miłych, ale szczerze mówiąc zarówno rok temu jak i teraz nie odnieśliśmy jakoś spcjalnie takiego wrażenia. Oczywiście ludzie są w porządku i większość jest miła, niemniej mam wrażenie, że z powodu prawdziwego najazdu turystów na ten kraj, mają trochę dość białych i traktują ich z dystansem... Nastomiast Indonezyjczycy wprost przeciwnie, wszyscy się uśmiechają, pozdrawiają i są super mili. Ale to oczywiście pobieżne obserwacje.