Po krótkim namyśle stwierdziliśmy, że zostajemy na Koh Kradan! Póki co tylko 2 dni dłużej, ale już snujemy plany żeby się przenieść w te okolice na stałe ;) Już przed wyjazdem wyspa ta była jednym z naszych faworytów, ale w rzeczywistości okazała się jeszcze piękniejsza i przedłużyliśmy pobyt z 5 dni do 7 i zostajemy póki co do środy. Maja jest tak zachwycona tym miejscem, że powiedziała że nie odpuści, a mnie namawiać nie trzeba było ;] Przed nami jeszcze kilka innych fajnych miejsc, ale nie wykluczamy, że wrócimy tu jeszcze np. na ostatnie dni wyjazdu.
Wyspa jest jednym z najpiękniejszych i najfajniejszych miejsc w jakich byliśmy. W zasadzie od poprzedniego wpisu za wiele się nie zmieniło, wciąż się obijamy, plywamy w morzu, śpimy, jemy, a ja długie godziny spędzam na pięknej rafie koralowej.
W międzyczasie byliśmy też na wycieczce na głównej plaży, położonej kilkaset metrów dalej. Można tam dotrzeć plażą (choć raczej przy odpływie), można też ścieżką przez dżunglę. My wybraliśmy tę drugą opcję i mieliśmy okazję pospacerować po przepięknym, tropikalnym lesie, pełnym drzew i roślin niczym z Parku Jurajskiego i niesamowitych odgłosów. Mniej więcej w połowie drogi z naszej plaży do plaży głównej, w środku dżungli, znajduje się ośrodek Paradise Lost. Zatrzymaliśmy się tam w restauracji na kolację, która nie dość że była bardzo smaczna, to dodatkowo serwują tam ogromne porcje. Musieliśmy się trochę spieszyć, gdyż nie mieliśmy latarki, robiła się ciemno, a nas czekał jeszcze powrót ścieżynką przez dżunglę. Zdążyliśmy w ostatniej chwili ;] Niemniej lokal nam się bardzo podobał i mamy tam plan wybrać się dziś na obiad.
Zobaczyliśmy już kawałek wyspy i cała jest bardzo piękna, a po oględzinach tym bardziej podoba nam się nasz ośrodek. Jest bardziej odludny i zaciszny niż te przy plazy głównej, panuje tu sielska i backpackerska atmosfera.
Do środy więc zostajemy tutaj, potem mamy plan przemieścić się na Koh Adang w parku narodowym Tarutao. Chyba że znów przedłużymy pobyt ;]